Thursday 16 June 2011

rythms

wyspiewane w miejskiej bibliotece glownie przez mamusie bo latorosle za malo letnie i przede wszystkim rozlazily sie po katach albo wpatrywaly  w sufit jak Klara. Byl jeden tatus z oseskiem chyba rownolatek Klary. Panie Prowadzace rymowanki jakies niemrawe, rozsiadly sie na kanapie miast dziatwe do kupy zebrac i dac czadu, z reszta, spiewnoscia tez nie grzeszyly.
Ale,  spotkalysmy Anete z mala Amelia a zaraz potem Pauline wariatke prawie z botoksem w twarzy .
Milo spotkac takich pozytywnych ludzi.
A zaraz potem pani doctor przetestowala Klarke zgodnie z przepisami panujacymi w NHS. Dziecina zdrowa na 100%, zadnych skaz bialkowych i w ogole zadnych skaz. 4600 ni mniej ni wiecej w 8 tygodniu, marvelous.

No i powrot do bardzo szarego realu, znowu posypalo sie jak z rekawa a coz ja na to; odpowiadam placzem i smutastwem, postanowieniami z dzisiejszego punktu bzdurnymi. Droga do nikad. On wrzeszczy, ja odpyskowuje, furia, wycofywanie sie i coraz glebsze lekcewazenie jeden drugiego. Jemu  to przejdzie za dzien moze dwa a ja co raz bardziej zamknieta juz nie liczaca na jakakolwiek zmiane na lepsze. Mozna to opisac w 3 slowach bezczelny, bezczelny, bezczelny.

No comments:

Post a Comment