Wednesday 15 August 2012

kurza imprezka

Tak czytam gdy widzę nazwę hen party i wygląda na to że nikomu nie wadzi ani nikogo nie cieszy ta nazwa. Imprezka z gatunku pociesznych. Rozpoczęła się w zakładzie fryzjerskim, mocnymi limonkowymi drinkami bez lodu. Ciepłe drinki szybko ociepliły relacje. Trafił się zbłąkany klient, rozsiadł się wygodnie w fotelu fryzjerskim i chyba zamierzał poczekać do poniedziałku. Podjechała wielka taksówka z przystojniakiem i jeszcze tylko szybkie siusiu chodź  do toalety przez labirynty pomieszczeń. Pobiegłam jedyna a gdy zwolniłam komórkę, okazało się że pod drzwiami czeka komplet gości i jazda na klubing w mieście. Z taksówki wszystkie kury poleciały do... toalety w pierwszej z brzegu knajpie. Tam też zaszalałyśmy na parkiecie - luz absolutny. Ale skoro klubing to zmiana klubu. Następny tuż obok ale tłoczny i dziwnie pachnący, dopiero wino zniwelowało zapaszek. Kolejna zmiana na szybkie jedzenie po sąsiedzku. W międzyczasie zauważyłam pustkę najpustszą w miejscu po telefonie, eeeech. Po późnej kolacji powrót do klubu nr jeden a tam telefonik czeka na mnie na fotelu, zupełnie przypadkowo wypadnięty z torebki he he.
Chwila tańca i powrót do domu.
Fajnie było, intensywnie, energicznie, głośno i z zawrotem głowy.
Cieszę się że spotkałam Justynę, która o swoich dzieciach opowiada, po prostu.

No comments:

Post a Comment